
No ja też bym sobie z chęcią pojechał do Londynu na lunch.
Nie jestem człowiekiem, który komukolwiek, czegokolwiek zazdrości, ale tego typu teksty rozkładają mnie na łopatki i pojawia się ten dziwny skurcz w żołądku. Zaraz zadaję sobie pytanie - dlaczego nie ja?

Po pierwsze nie stać mnie! Po drugie mieszkam w Polsce, a nie jak mój rozmówca w Anglii i nie po drodze mi na lunch, brunch i Abendessen do jakiejkolwiek z europejskich stolic, ba nawet nie po drodze mi do Warszawy!

A jadam tylko dlatego, że mieszkają tu moi rodzice, bo z nauczycielskiej pensji stać
byłoby mnie tylko na weekendowy pobyt w krainie 1000 jezior. Więc życzę smacznego wszystkim jedzącym gdziekolwiek, cokolwiek. Bon Appétit.
