Zaczyna się weekend. Już niedługo, bo tak o 15.35. Odpuszczam sobie dzisiaj zajęcia dodatkowe z dzieciakami, bo mi się po prostu nie chce.
W ten weekend zaczynam również pracę w nowej szkole. Szkoła nowa, ale uczniowie ci sami co dawniej. Szkoła dla dorosłych, w której pracowałem, a nawet zdarzyło mi się być w niej przez rok dyrektorem, stoi na skraju bankructwa. Nie mamy żadnych nadziei, że otrzymamy wynagrodzenie za przeprowadzone dotychczas zajęcia. Aby ochronić naszych słuchaczy, udało się naszej dyrektorce przenieść ich, w raz z nami - nauczycielami, do innej szkoły. Efekt - słuchacze płacą o połowę niższe czesne, a my mamy o 12% wyższą stawkę godzinową i pewność, że do 15-go każdego miesiąca znajdą się pieniądze na koncie.
W sobotę zamierzam też zrobić rogale świętomarcińskie... Wiem trochę po czasie, ale nie robi. Przepis będzie do pobrania na Sidi Gotuje.
Kryzys daje się we znaki dość mocno. Samochód stoi na parkingu, a ja pomykam do pracy komunikacją miejską. Niby 300 zł w kieszeni, ale jakoś tego za specjalnie nie odczuwam. Na szczęście - dla mnie - pogoda jest dość łaskawa więc nie ma większego problemu. Fakt, na dojazdach mam co najmniej godzinę w plecy, no ale cóż...
Zaczyna się powoli świąteczne szaleństwo. Szklany ekran zaczyna bombardować świątecznymi reklamami... Mam nadzieję, że spadnie śnieg na święta. I jak co roku spędzać je będę na Prusiech :D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz