niedziela, 25 stycznia 2009

2.9 Coś dla leniuchów...

Moje postanowienia są godne pożałowania... Rozpocząłem na tym blogu dwa cykle (Poniedziałkowe Wieczory Filmowe i Coś Na Ząb).
I co? Ano kiepściutko z ich kontynuacją. Ale obiecuję poprawę :)
To, że gotuję wiedzą moi frendsy (ha nawet czasami mi coś wychodzi). Dzisiaj chciałbym zaproponować takie skromne danie dla leniwych singli, a mianowicie Zapiekanka ziemniaczana a la Creme Gruyere. Czas przygotowania tego smacznego dania to jakieś 25-30 minut, więc dla leniuchów takich jak ja, jak znalazł.

Co nam będzie potrzebne...
1kg ziemniaków
2 serki topione
200 g sera żółtego, dość twardego
30 g masła
2 jajka
250 ml mleka
szczypta mielonej gałki muszkatołowej, sól ziołowa, mielony czarny pieprz

A jak to cudo przyrządzamy? Otóż ziemniaki należy obrać, opłukać
i pokroić w talarki. Jakieś 10 minut gotujemy je w osolonej wodzie. Następnie przekładamy do żaroodpornego naczynia wysmarowanego masłem. Ziemniaki układamy na przemian z serem. Jajka roztrzepujemy z mlekiem, solą, pieprzem i gałką. Tak przygotowanym roztworem zalewamy ziemniaki, a na wierzchu układamy grudki masła. Pieczemy ok 30 minut w piekarniku
w temperaturze 180 stopni. Vuala!

czwartek, 22 stycznia 2009

2.8 Śpiewaj Yidl mitn fidl

Co za tydzień. Za oknem ciemno, zimno i jakoś tak nijako... Kryzys i to nie tylko finansowy. Przez cały tydzień walczyłem z sobą, aby zmusić się do jakiejkolwiek pracy. Lenistwo osiągnęło szczyt. Nie chciało mi się nawet wieczorem zrobić kolacji, głód wyganiał mnie do kuchni... W gruzach legł cały misternie opracowany plan pracy na ten tydzień. Nic mi się nie chciało. Tylko wrodzone poczucie obowiązku sprawiło, że nie poszedłem na zwolnienie lekarskie i nie przesiedziałem całego tygodnia w łóżku. Niech wreszcie przyjdzie wiosna i niech zacznie świecić słońce. Potrzeba mi światła!!!
Na pocieszenie Steczkowska.


niedziela, 18 stycznia 2009

2.7 Barwy


Oglądam właśnie serial kryminalny CSI: Kryminalne zagadki Miami... Bardzo ciekawa jest kolorystyka tego filmu. Barwy są bardzo żywe, wręcz przerysowane, jak kiepskie zdjęcie poddane obróbce w Photoshopie, aby poprawić jego jakość. Miło się ogląda takie filmy, szczególnie, że za oknem szarość ponurego zimowego dnia. No i w dodatku akcja dzieję się w Miami – a tam jest wieczne lato i słońce, którego ogromnie ostatnio mi brakuje... bo taka światłolubna ze mnie istota :)

piątek, 16 stycznia 2009

2.6 Disco Polo reaktywacja

Do 16 stycznia można zgłaszać piosenki do polskich eliminacji do konkursu Eurowizji. Swoich sił postanowił spróbować m.in. zespół Bayer Full. Ja mam lepszą propozycję. I tak nic nie stracimy, bo od występu Edyty Górniak z roku na rok jest coraz gorzej...

wtorek, 13 stycznia 2009

2.4 100-dniówek nadszedł czas...

Kilka dni temu dostałem sms'a od koleżanki z byłej pracy, abym podał jej adres, bo jej klasa chce mnie zaprosić na 100-dniówkę. Bardzo sympatyczne mi się zrobiło wtedy, a jeszcze sympatyczniej dzisiaj, kiedy z skrzynki na listy wyciągnąłem zaproszenie na tą studniówkę. Najśmieszniejsze w tym wszystkim jest to, że drzwi obok mnie mieszka mój były uczeń, który się uczy w tej klasie... Oczywiście idę na ten bal, nie odpuszczę sobie za żadne skarby świata ;)

2.3 Jeszcze tylko wpie**** i ... do roboty

Tak, jutro lecę na dywanik... za co? Za niewinność :D Podobno czegoś brakuje w dokumentacji. Na szczęście, a może i nie, wicek przejrzał tylko dwie osoby... Jutro się okaże :)

2.2 Oby tylko przeżyć dzień dzisiejszy...

Mimo deklaracji bycia szczęśliwym, nie jest wszystko tak jak być powinno. W pracy, jak zwykle, siłowanie się z szefem. A dzisiaj w dodatku wizytacja mojej wywiadówki. A przed nią dyrektor zażyczył sobie całą dokumentacje klasy - usprawiedliwienia, teczka wychowawcy itp. Na szczęście przychodzi wicek, więc nie powinno boleć.
Kryzys ekonomiczny dopadł i mnie, ale nie z powodów trudności finansowych firmy, tylko wojny podjazdowej z naczelnym. Stare powiedzenie pszczół mówi: "Jak chcesz uderzyć psa, kij zawsze się znajdzie". A w jaki sposób można załatwić belfra? Pozostawiając go na gołym etacie... Ot takie małe przeoczenie. Naczelny zapomniał mi w sierpniu powiedzieć, że moje nadgodziny to zastępstwo doraźne do momentu jak koleżanka wróci z macierzyńskiego. Koleżanka wróciła, a ja na gołym etacie zostałem. A najpiękniejsze w tym wszystkim jest to, że dowiedziałem się o tym z nowowywieszonego planu lekcji. Nawet nie miał tyle poczciwości, aby mnie osobiście o tym poinformować...
Na szczęście jest Święta Szkoła, więc tak źle nie jest. Poza tym staram się szukać pozytywów w tej całej dziwnej sytuacji... Ogromnym jest to, że mam teraz więcej wolnego czasu, który trzeba zagospodarować.
Oby przeżyć dzisiejszy dzień...