Mimo deklaracji bycia szczęśliwym, nie jest wszystko tak jak być powinno. W pracy, jak zwykle, siłowanie się z szefem. A dzisiaj w dodatku wizytacja mojej wywiadówki. A przed nią dyrektor zażyczył sobie całą dokumentacje klasy - usprawiedliwienia, teczka wychowawcy itp. Na szczęście przychodzi wicek, więc nie powinno boleć.
Kryzys ekonomiczny dopadł i mnie, ale nie z powodów trudności finansowych firmy, tylko wojny podjazdowej z naczelnym. Stare powiedzenie pszczół mówi: "Jak chcesz uderzyć psa, kij zawsze się znajdzie". A w jaki sposób można załatwić belfra? Pozostawiając go na gołym etacie... Ot takie małe przeoczenie. Naczelny zapomniał mi w sierpniu powiedzieć, że moje nadgodziny to zastępstwo doraźne do momentu jak koleżanka wróci z macierzyńskiego. Koleżanka wróciła, a ja na gołym etacie zostałem. A najpiękniejsze w tym wszystkim jest to, że dowiedziałem się o tym z nowowywieszonego planu lekcji. Nawet nie miał tyle poczciwości, aby mnie osobiście o tym poinformować...
Na szczęście jest Święta Szkoła, więc tak źle nie jest. Poza tym staram się szukać pozytywów w tej całej dziwnej sytuacji... Ogromnym jest to, że mam teraz więcej wolnego czasu, który trzeba zagospodarować.
Oby przeżyć dzisiejszy dzień...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz