I to uczucie, kiedy najchętniej zawojowałbyś cały świat, a nie chce ci się tyłka z kanapy ruszyć. Mieliście tak? Ja mam od dłuższego czasu. Lenię się nieziemsko. Prawdę mówiąc to zrosłem się prawie z kanapą, a na wszelaką myśl jakichkolwiek czynności fizycznych typu - pojedziemy na działkę, co by płotek naprawić - ogarnia mnie panika i drgawki. To trzeba leczyć!
Próbowałem, niepierwszy raz zresztą, wziąć się za języki i co? Jak zwykle, na chęciach i próbach się skończyło. Ale jest nadzieja... Na weekend zaplanowana jest wizyta w stolicy Podlasia, chociaż to mnie zmobilizuje do jakiejś większej aktywności ruchowej. Mam cichą nadzieję, że kuzynki oprowadzą mnie po Białymstoku, bo prawdę mówiąc mimo, że bywałem tam już nie jeden raz, to miasta jako takiego nie znam - najlepszą zabawą było stanie na balkonie u ciotki o obserwowanie odjeżdżających i przyjeżdżających pociągów na dworzec. Tak, tak - moja ciotka mieszka naprzeciwko głównego dworca w Białymstoku - dla mnie to były idealne i wymarzone wakacje. Ale to było kiedy miałem 7-8 lat. Dzisiaj jako tzw. człowiek dorosły i dojrzały myślę, że potrzeba mi czegoś więcej...
W poniedziałek, a może w niedzielę to było - nieważne - dzwonił do mnie prezes z pytanie jakich przedmiotów mógłbym nauczać od września u dorosłych. Po konkretnej rozmowie, zimowy semestr jawi się w jasnych, choć pracowitych barwach. Krótko mówiąc, jest dla mnie ratunek. Ale muszę się przyznać, że z dużym niepokojem patrzę na to moje lenistwo...
Wyklarowały się z lekka plany na tzw. długi weekend w sierpniu. Rodzice z kuzynostwem nie zjadą, za to ja wyjeżdżam do znajomych nad morze. Może nie całkiem nad samo morze, tym razem nad zatokę, ale będzie ciekawie i wesoło. W drodze powrotnej znajomi zawitają do mnie na Niecpole.