niedziela, 28 września 2008

1.6 Podróż do Portu Gotów...

Zaczęła się bardzo ciekawie. Jak co rano Renata nie chciała odpalić... do tego mgła, dość gęsta, idealna pogoda jak na podróż do Portu Gotów...
Blaupunkt miał mnie zaprowadzić najkrótszą drogą do punktu pośredniego, którym miał być skansen parowozów w Kościerzynie. Więc ruszyłem... W drodze do Kościerzyny trafiłem do Tlenia (przypomniał mi się pamiętny biwak, podczas którego zostało wylane 20 litrów alkoholu), Czerska, Wdzydz Tucholskich (urocza letniskowa miejscowość, będę musiał kiedyś tam się wybrać na dłużej). Aż w końcu dotarłem na miejsce - Kościerzyna Skansen.

SiDi w raju


Z Kościerzyny ruszyłem do celu mojej wyprawy - do Portu Gotów... pogoda się poprawiła - mgła opadła - aż miło było jechać. Po jakiejś godzinie dotarłem do celu. Dawno tu nie byłem, jakieś 8 lat... Miasto bardzo ładne - zawsze takie było, widok morza - bezcenny ;-)
Głównym powodem mojego wyjazdu było gryzące mnie sumienie - postanowiłem odwiedzić swojego chrześniaka, którego nie widziałem właśnie 8 lat. No i odwiedziłem - chłop jak dąb, inteligentny, zabawny (wrodził się w ojca chrzestnego - hihihi)... sumienie uspokojone. Niesamowite, przegadałem z nim pół nocy... Ja to mam szczęście do synów - chrzestnych :D. Postanowiłem częściej tu bywać...


1 komentarz:

... pisze...

ziomuś.. tam w tym porcie to nie morze, to tylko zatoka