sobota, 25 lipca 2009

2.40 Jadę do Londynu na lunch


No ja też bym sobie z chęcią pojechał do Londynu na lunch.
Nie jestem człowiekiem, który komukolwiek, czegokolwiek zazdrości, ale tego typu teksty rozkładają mnie na łopatki i pojawia się ten dziwny skurcz w żołądku. Zaraz zadaję sobie pytanie - dlaczego nie ja?
Czemu to ja nie mogę pojechać sobie na lunch do Londynu, na brunch do Paryża a na Abendessen do Berlina?
Po pierwsze nie stać mnie! Po drugie mieszkam w Polsce, a nie jak mój rozmówca w Anglii i nie po drodze mi na lunch, brunch i Abendessen do jakiejkolwiek z europejskich stolic, ba nawet nie po drodze mi do Warszawy!
Jedyne czym mogę sobie poprawić humor to to, że jadam - od prawie miesiąca - I śniadanie, II śniadania, obiad, podwieczorek i kolację na Mazurach.
A jadam tylko dlatego, że mieszkają tu moi rodzice, bo z nauczycielskiej pensji stać
byłoby mnie tylko na weekendowy pobyt w krainie 1000 jezior. Więc życzę smacznego wszystkim jedzącym gdziekolwiek, cokolwiek. Bon Appétit.

Brak komentarzy: