Marszałek już wymyśla i dzieli skórę na niedźwiedziu. Parlament Europejski jeszcze nie ustalił budżetu na lata 2014-2020, a ten wymyśla.
Jednym z jego chorych pomysłów jest wybudowanie linii tramwajowej między Bydgoszczą a Toruniem. Nie ważne, że właśnie jest za grube pieniądze rewitalizowana linia kolejowa między tymi miastami, a ten chce wydawać miliardy złotych na taką zachciankę.
Może w przyszłości takie połączenie będzie miało sens, ale jeszcze nie teraz. W Niemczech oczywiście istnieją takie połączenia (Mannheim - Heidelberg - Weinheim), ale w Kujawsko-Pomorskim jest milion ważniejszych inwestycji, które trzeba zrealizować a nie urojone wizje marszałka o potędze 190 tys. miasteczka.
Najważniejszą inwestycją regionu powinna być budowa drogi S5 z Gniezna do Nowych Marz. Nie mamy co na nią liczyć, bo droga nie przebiega przez Toruń. Kolejną sprawą jest przywrócenie ruchu kolejowego między Bydgoszczą i Wągrowcem - oczywiście nie ma co liczyć, bo trasa ta nie ma nic wspólnego z Toruniem.
Za to wmawia się nam konieczność budowy S10 z Białych Błot do Torunia, kolejną niecierpiącą zwłoki sprawą jest budowa S15 z Inowrocławia do Torunia i oczywiście renowacja DK15 z, a jakże, Torunia do Nowego Miasta Lubawskiego. Widzicie jakiś wspólny mianownik? Nie dziwi więc mnie powstanie planu budowy linii tramwajowej z Torunia do Bydgoszczy, która ma przede wszystkim ułatwić dojazd mieszkańców Przyłęk, Złejwsi Wielkiej i Czarnowa do Torunia. Oczywiście oficjalne stanowisko za to jest takie, że między Toruniem a Bydgoszczą codziennie przemieszcza się ponad 30 tys. osób. I co z tego. Między Szubinem i Nakłem a Bydgoszczą też się przemieszcza codziennie ponad 30 tys. osób i marszałek nawet się nie zająknie, aby im ułatwić jakoś to przemieszczanie się - no tak zapomniałem nie przemieszczają się do Torunia!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz