piątek, 19 marca 2010

3.33 Agora

Są filmy, po przeczytaniu recenzji których biegniemy do kina, aby je zobaczyć. Tak samo było i tym razem. Przeczytałem recenzję "Agory" w reżyserii Alejandro Amenábar i byłem pewien, że muszę ten film zobaczyć.
Akcja "Agory" rozgrywa się w Egipcie w IV wieku naszej ery. Głównym bohaterem jest Davus (Max Minghella), niewolnik zakochany w swej pięknej pani, adeptce filozofii i astrologii z Aleksandrii - Hypatii (Rachel Weisz). Jest to czas wielkich przemian - rozwija się chrześcijaństwo. Podczas gdy Hypatia ze wszystkich sił stara się uratować od zapomnienia wiedzę starożytnego świata przed nową religią, Davus jest rozdarty pomiędzy miłością do swej pięknej pani a pragnieniem wolności, którą mogłoby mu zapewnić przejście na chrześcijaństwo.
"Agora" to przede wszystkim dzieło potępiające wszelkiego rodzaju fundamentalizmy, a składające pochwałę wiedzy i nauce. Akademicki przykład ogłupienia maluczkich poprzez jednostki rządne władzy i kontroli nad wszystkim co się dookoła nich dzieje.
Film w kilku krajach został zakazany, jako obrazoburczy... Nawet i u nas dystrybutor zastanawiał się czy wprowadzić go do repertuaru kin. A czymże sobie dzieło Amenábra na to zasłużyło? Otóż przedstawił, jak nowa religia - chrześcijaństwo - wkracza i burzy świat starożytny. Pokazał biskupa Aleksandrii - Cyryla, jako bezwzględnego podłego hipokrytę i sukinsyna, który nie cofnie się przed niczym, aby dopiąć swego, wykorzystując przy tym Słowo Boże. Biskup Cyryl jest jednym z Ojców Kościoła i świętym. Nie wiem, czy akurat ta postać powinna na to miano zasłużyć... Amenábar pokazuje cały mechanizm wykorzystywania ciemnoty pospólstwa i napięć społecznych przez nową religię... Ale najważniejsze jest to, aby iść i zobaczyć ten film nie jako atak na chrześcijaństwo, ale jako potępienie fundamentalizmu, tyranii, nietolerancji... a zarazem pochwałę nauki, wiedzy i humanizmu.







1 komentarz:

x pisze...

z całym szacunkiem ziomek, ale ten film to jedna wielka kicha.
twój argument: "najważniejsze jest to, aby iść i zobaczyć ten film nie jako atak na chrześcijaństwo, ale jako potępienie fundamentalizmu, tyranii, nietolerancji... a zarazem pochwałę nauki, wiedzy i humanizmu" brzmi jak żywcem wzięty z propagandowej ulotki z lat 50 zeszłego stulecia.
dla mnie dno.