czwartek, 30 października 2008
poniedziałek, 27 października 2008
1.18 1. PWF
Postanowiłem w końcu zacząć oglądać filmy, które tak skrupulatnie skupowałem przez ostatni rok, aby je w wakacje obejrzeć. Niestety nie było mi dane ich według misternie opracowanego planu zobaczyć, ponieważ człowiek się starzeje i czasami dopada go ten Niemiec, co mu wszystko chowa, bądź tez zbyt dużo masła je i ma coraz większą sklerozę. Krótko mówiąc wybierając się na miesięczny letni wypoczynek na Mazury zapomniałem zabrać ze sobą wcześniej spakowanych filmów.
Zainaugurowałem dzisiaj 1. Poniedziałkowy Wieczór Filmowy. Na pierwszy ogień poszły dwa filmy: Step Up Taniec zmysłów i Step Up 2 The Streets.
Oba filmy, to filmy muzyczne lecz bardzo różniące się od siebie. Step Up 2 w żadnym razie nie jest kontynuacją pierwszej części. Jedyne co te dwa filmy łączy to miejsce, w którym się rozgrywają, a mianowicie ulice Baltimore i Akademia Muzyki i Tańca.
W Tańcu zmysłów główny bohater Tyler w skutek konfliktu z prawem trafia z woli sądu do Akademii Muzyki i Tańca, gdzie musi odpracować społecznie zasądzoną mu karę. Zjawia się tam jako gniewny outsider z wiadrem i mopem w garści, lecz nie przypadkiem ujawnia swoje talenty taneczne przed Norą, która jest pod wrażeniem popisów street dancera postanawia uczynić go swym partnerem. Oboje zauważają, że podczas treningów i jak i po za nimi zaczyna ich coś łączyć. Dzięki uczuciu Tylera do Nory, chłopak zaczyna wierzyć, że może zmienić swoje życie.
W The Streets Andie jest wyjątkowo utalentowaną tancerką, która jednak po śmierci mamy wpada w złe towarzystwo: wiąże się z gangiem 410, który co roku wygrywa na nielegalnym konkursie tanecznym „The Streets”. Opiekunka Andie, która ma dość wybryków podopiecznej chce ją odesłać do Teksasu, jednak daje jej jeszcze jedną szansę: dziewczyna zostanie w Baltimore, jeśli zerwie z gangiem i pójdzie do Akademii Muzyki i Tańca. Andie, której początkowo ciężko jest się przystosować do nowych warunków postanawia jednak wziąć udział w „The Streets”, a pomaga jej w tym nowy znajomy, zbuntowany brat dyrektora Akademii – Chase Collins.
Krótko mówiąc, duuuuużo fajnej muzyki i jeszcze lepszych układów tanecznych. Gorąco polecam i oczywiście oba filmy wskakują na listę To warto zobaczyć, to watro przeczytać, tego warto posłuchać...
Step Up 2 The Streets
Zainaugurowałem dzisiaj 1. Poniedziałkowy Wieczór Filmowy. Na pierwszy ogień poszły dwa filmy: Step Up Taniec zmysłów i Step Up 2 The Streets.
Oba filmy, to filmy muzyczne lecz bardzo różniące się od siebie. Step Up 2 w żadnym razie nie jest kontynuacją pierwszej części. Jedyne co te dwa filmy łączy to miejsce, w którym się rozgrywają, a mianowicie ulice Baltimore i Akademia Muzyki i Tańca.
W Tańcu zmysłów główny bohater Tyler w skutek konfliktu z prawem trafia z woli sądu do Akademii Muzyki i Tańca, gdzie musi odpracować społecznie zasądzoną mu karę. Zjawia się tam jako gniewny outsider z wiadrem i mopem w garści, lecz nie przypadkiem ujawnia swoje talenty taneczne przed Norą, która jest pod wrażeniem popisów street dancera postanawia uczynić go swym partnerem. Oboje zauważają, że podczas treningów i jak i po za nimi zaczyna ich coś łączyć. Dzięki uczuciu Tylera do Nory, chłopak zaczyna wierzyć, że może zmienić swoje życie.
W The Streets Andie jest wyjątkowo utalentowaną tancerką, która jednak po śmierci mamy wpada w złe towarzystwo: wiąże się z gangiem 410, który co roku wygrywa na nielegalnym konkursie tanecznym „The Streets”. Opiekunka Andie, która ma dość wybryków podopiecznej chce ją odesłać do Teksasu, jednak daje jej jeszcze jedną szansę: dziewczyna zostanie w Baltimore, jeśli zerwie z gangiem i pójdzie do Akademii Muzyki i Tańca. Andie, której początkowo ciężko jest się przystosować do nowych warunków postanawia jednak wziąć udział w „The Streets”, a pomaga jej w tym nowy znajomy, zbuntowany brat dyrektora Akademii – Chase Collins.
Krótko mówiąc, duuuuużo fajnej muzyki i jeszcze lepszych układów tanecznych. Gorąco polecam i oczywiście oba filmy wskakują na listę To warto zobaczyć, to watro przeczytać, tego warto posłuchać...
Step Up Taniec zmysłów
Step Up 2 The Streets
niedziela, 26 października 2008
sobota, 25 października 2008
1.15 Die Einkaufen und die fotografische Sitzung
Jak większość mieszkańców Polandii w sobotę i ja postanowiłem uprawiać shopping. Skłoniło mnie do tego otrzymanie zaległego, mocno wyczekanego, wynagrodzenia. Jak mawia moja znajoma Pani Prokurator - poszedłem ponieść koszty uzyskania przychodu.
I co się okazało - miałem duży problem, aby te koszty ponieść. To co chciałem sobie kupić było tylko w witrynach sklepowych a w obrocie detalicznym niedostępne, inne rzeczy były zbyt drogie (taniej dostane te same artykuły na Allegro). Ale żeby nie było w końcu udało mi się wydać trochę grosza. Otóż nabyłem drugą część filmu Stup Up oraz zakupiłem oryginalną wersję programu antywirusowego Panda Antivirus Pro 2009.
Po nie bardzo udanych zakupach poszedłem troszeczkę popstrykań zdjęć. Taki standarcik: Mostowa, Stare Miasto... I tu spotkała mnie niespodzianka. Otóż na Starym Mieście, jak tam dotarłem, właśnie zaczynała się inscenizacja odbijania Bydgoszczy z rąk Szwedów.
A po Szwedach zrobiłem kilka innych fotek :D
I co się okazało - miałem duży problem, aby te koszty ponieść. To co chciałem sobie kupić było tylko w witrynach sklepowych a w obrocie detalicznym niedostępne, inne rzeczy były zbyt drogie (taniej dostane te same artykuły na Allegro). Ale żeby nie było w końcu udało mi się wydać trochę grosza. Otóż nabyłem drugą część filmu Stup Up oraz zakupiłem oryginalną wersję programu antywirusowego Panda Antivirus Pro 2009.
Po nie bardzo udanych zakupach poszedłem troszeczkę popstrykań zdjęć. Taki standarcik: Mostowa, Stare Miasto... I tu spotkała mnie niespodzianka. Otóż na Starym Mieście, jak tam dotarłem, właśnie zaczynała się inscenizacja odbijania Bydgoszczy z rąk Szwedów.
A po Szwedach zrobiłem kilka innych fotek :D
wtorek, 21 października 2008
1.13 Gdzie są fani Edyty Górniak?!
Szperając dzisiaj, w ramach zasłużonego wypoczynku po całym dniu pracy, na YouTube trafiłem na oto takie cudo...
Przykład tego, co można zrobić dla swojego idola... (uwaga wymagana jaka taka znajomość języka angielskiego)
Przykład tego, co można zrobić dla swojego idola... (uwaga wymagana jaka taka znajomość języka angielskiego)
niedziela, 19 października 2008
1.12 A królowa Bona nie żyje!
Na krótko przed atakiem Hitlera na Polskę Stalin był gotów przesunąć potężne siły pod granicę polsko-niemiecką, ale Wlk. Brytania i Francja nie były zainteresowane wejściem z nim w pakt - pisze "Sunday Telegraph". Tygodnik powołuje się na odtajnione w Moskwie sowieckie dokumenty, których kopie widział [...]
Powyższy obrazek to link do całości tego artykułu w Gazecie Wyborczej :D.
Prawdę mówiąc nie dziwię się rządowi brytyjskiemu i francuskiemu, że takiej propozycji nie przyjęli, a tym bardziej polskiemu też bym się nie zdziwił, gdyby odmówił.
Sytuacja geopolityczna Polaków w 1939 r. była fatalna, zresztą była fatalna od 1918 r.
Czy cokolwiek byśmy zyskali na tym, że "bratnia" Armia Czerwona wkroczyłaby do Polski. NIE! Stalibyśmy się 6 lat wcześniej państwem satelitarnym, o ile Stalin by nie postąpił z nami tak jak
z Pribaltiką. Zachód może by się uratował, ale Polacy byliby wyniszczeni w tym samym stopniu.
Czytając komentarze pod tym artykułem zauważyłem, że niektórzy uważają, że okupacja sowiecka byłaby lepsza. Otóż NIE! NIE BYŁABY LEPSZĄ! Do dzisiaj mord katyński w Rosji nie jest uznany za ludobójstwo, wymordowanie Ukraińców i innych nacji, też Rosjanie nie uważają za ludobójstwo. Więc niech mi nikt nie wmawia, że okupacja sowiecka byłaby lepszą! Miliony Słowian zostały wymordowane, zanim Hitler napisał Mein Kampf, zanim Rosenberg, Streicher czy Goebbels zdążyli wygłosić pierwsze przemówienia. Rosyjskie gułagi pracowały pełną parą jeszcze zanim powstały hitlerowskie kacety. Żydów masowo mordowano w Rosji zanim jeszcze pojawiły się pierwsze prześladowania w Niemczech. Wprawdzie nie z pobudek rasowo-etniczno-religijnych tylko z pobudek ekonomicznych (tak zwana "walka klasowa").
Jedyną szansą na powstrzymanie Hitlera mogła być planowana przez Piłsudskiego wojna prewencyjna z Niemcami na początku lat 30-tych XX wieku, ale niestety plan ten nie miał poparcia Francji i Wielkiej Brytanii, które nie chciały wzmocnienia Polski. Poza tym nie możemy gdybać.
Jedyne czego możemy być pewni, to tego, że Zachód nie chciał sojuszu z Stalinem, Zachód w ogóle nie kwapił się do jakiegokolwiek sojuszu, ponieważ a nóż będzie musiał wziąć udział w walkach - widać postawę Brytyjczyków i Francuzów po 3 września 1939 r. (Sitzkrieg). Po prostu Zachód do wojny we wrześniu był nieprzygotowany...
Powyższy obrazek to link do całości tego artykułu w Gazecie Wyborczej :D.
Prawdę mówiąc nie dziwię się rządowi brytyjskiemu i francuskiemu, że takiej propozycji nie przyjęli, a tym bardziej polskiemu też bym się nie zdziwił, gdyby odmówił.
Sytuacja geopolityczna Polaków w 1939 r. była fatalna, zresztą była fatalna od 1918 r.
Czy cokolwiek byśmy zyskali na tym, że "bratnia" Armia Czerwona wkroczyłaby do Polski. NIE! Stalibyśmy się 6 lat wcześniej państwem satelitarnym, o ile Stalin by nie postąpił z nami tak jak
z Pribaltiką. Zachód może by się uratował, ale Polacy byliby wyniszczeni w tym samym stopniu.
Czytając komentarze pod tym artykułem zauważyłem, że niektórzy uważają, że okupacja sowiecka byłaby lepsza. Otóż NIE! NIE BYŁABY LEPSZĄ! Do dzisiaj mord katyński w Rosji nie jest uznany za ludobójstwo, wymordowanie Ukraińców i innych nacji, też Rosjanie nie uważają za ludobójstwo. Więc niech mi nikt nie wmawia, że okupacja sowiecka byłaby lepszą! Miliony Słowian zostały wymordowane, zanim Hitler napisał Mein Kampf, zanim Rosenberg, Streicher czy Goebbels zdążyli wygłosić pierwsze przemówienia. Rosyjskie gułagi pracowały pełną parą jeszcze zanim powstały hitlerowskie kacety. Żydów masowo mordowano w Rosji zanim jeszcze pojawiły się pierwsze prześladowania w Niemczech. Wprawdzie nie z pobudek rasowo-etniczno-religijnych tylko z pobudek ekonomicznych (tak zwana "walka klasowa").
Jedyną szansą na powstrzymanie Hitlera mogła być planowana przez Piłsudskiego wojna prewencyjna z Niemcami na początku lat 30-tych XX wieku, ale niestety plan ten nie miał poparcia Francji i Wielkiej Brytanii, które nie chciały wzmocnienia Polski. Poza tym nie możemy gdybać.
Jedyne czego możemy być pewni, to tego, że Zachód nie chciał sojuszu z Stalinem, Zachód w ogóle nie kwapił się do jakiegokolwiek sojuszu, ponieważ a nóż będzie musiał wziąć udział w walkach - widać postawę Brytyjczyków i Francuzów po 3 września 1939 r. (Sitzkrieg). Po prostu Zachód do wojny we wrześniu był nieprzygotowany...
piątek, 10 października 2008
1.11 Złodzieje z APR*
Pojechałem wczoraj z moją Renatką do lekarza (czyt. mechanika). Pierwszy na liście był gorąco polecany przez koleżankę z pracy nieduży zakład naprawczy przy Fordońskiej 355. Niestety nie byli w stanie pomóc mojej Renatce, ponieważ nie mieli niezbędnych części, które musieliby sprowadzać z APR, więc koszt naprawy byłby dość duży. Pan Mechanik przeprowadził natomiast diagnozę komputerową (za którą nic nie zapłaciłem), która wykazała, że padł czujnik poziomu rozrządu. Pan Mechanik polecił mi, abym pojechał do APR, tam z pewnością poradzą sobie z moja usterką. Więc z ogromnym bólem serca udałem się do APR przy ul. Modrzewiowej.
Przyjął mnie bardzo kompetentny Pan z Biura Obsługi Klienta (Pan BOK1). Zaraz na samym początku poinformował mnie, że diagnoza komputerowa będzie mnie kosztowała 80 PLN.
Po długim namyśle zdecydowałem się zostawić tam moją Renatkę. Po niespełna kwadransie dostałem telefon od Pana BOK1, że koszt wymiany czujnika, wraz z czujnikiem wyniesie 265 PLN plus 600 PLN za wykasowanie błędów w komputerze pokładowym. Jak to usłyszałem szczęka prawie mi opadła na ziemię. Grzecznie podziękowałem i nie wyraziłem zgody na wykonanie usługi.
Po dotarciu do pracy siadłem przed komputerem i poszukałem zakładu, który jest w stanie dobrze i w miarę tanio mi Renatkę wyleczyć. I udało się! Zakład ABS Renault Serwis przy Hetmańskiej. Umówiłem się na dzień następny, czyli na dzisiaj.
Cały zabieg na Renatce trwał 2 godziny, a koszty - 70 PLN za czujnik, 30 PLN usługa i 80 PLN wykasowanie błędów z komputera.
Renatka zdrowa ;-)
*APR - Autoryzowany Partner Renault
Przyjął mnie bardzo kompetentny Pan z Biura Obsługi Klienta (Pan BOK1). Zaraz na samym początku poinformował mnie, że diagnoza komputerowa będzie mnie kosztowała 80 PLN.
Po długim namyśle zdecydowałem się zostawić tam moją Renatkę. Po niespełna kwadransie dostałem telefon od Pana BOK1, że koszt wymiany czujnika, wraz z czujnikiem wyniesie 265 PLN plus 600 PLN za wykasowanie błędów w komputerze pokładowym. Jak to usłyszałem szczęka prawie mi opadła na ziemię. Grzecznie podziękowałem i nie wyraziłem zgody na wykonanie usługi.
Po dotarciu do pracy siadłem przed komputerem i poszukałem zakładu, który jest w stanie dobrze i w miarę tanio mi Renatkę wyleczyć. I udało się! Zakład ABS Renault Serwis przy Hetmańskiej. Umówiłem się na dzień następny, czyli na dzisiaj.
Cały zabieg na Renatce trwał 2 godziny, a koszty - 70 PLN za czujnik, 30 PLN usługa i 80 PLN wykasowanie błędów z komputera.
Renatka zdrowa ;-)
*APR - Autoryzowany Partner Renault
środa, 8 października 2008
1.10 Pies ogrodnika, a raczej jego sssuka
Przez ostatni rok pełniłem funkcję dyrektora jednej z bydgoskich szkół dla dorosłych. Myślałem, że jestem do tego stworzony, niestety życie mnie zweryfikowało i zrezygnowałem z tej zaszczytnej funkcji.
W szkołach prywatnych, szczególnie w konglomeratach dla dorosłych, w których uczą wszystkiego, na co tylko jest popyt, panuje jedna zasada - dyrektor zatrudnia nauczycieli według swojego uznania, byle spełniali podstawowe wymagania. Zatrudnia się więc wszystkich znajomych i przyjaciół króliczka. Oczywiście ja również uległem tej pokusie - w końcu byłem dyrektorem, miałem władzę. Zatrudniałem jak leciało - wszystkich swoich kumpli i kumpele. Niestety zatrudniłem kilka osób pochopnie. Moim głównym grzechem było zaufanie jakim te osoby obdarzyłem. Miałem nadzieję, że skoro zatrudniam najlepszych kolegów mogę im zaufać i nie muszę ich kontrolować jak małe dzieci. Okazało się co innego. Rolowali mnie na całego, wiec głównego prowodyra się pozbyłem.
Po mojej rezygnacji szkołę przejął nowy dyrektor, który nie omieszkał skorzystać z świętego "prawa króliczka" i nie podpisał umów z dwoma nauczycielami, zatrudniając swoich znajomych.
Jeden ze "zwolnionych" nauczycieli wpadł w taki szał, że zaczął pisać zażalenia prawie do samego Pana Boga, jaka to mu się krzywda stała - robiąc przy okazji z siebie totalnego kretyna...
Mnie zszokowało to zachowanie, ponieważ miałem jak dotąd o tej osobie bardzo dobre mniemanie, no ale cóż nie znałem jej aż tak dobrze. Jedna nauka jaka popłynęła, to to, że powinienem być bardziej ostrożny jeżeli chodzi o ufność wobec nowych znajomych... Niestety człowiek uczy się na błędach.
W szkołach prywatnych, szczególnie w konglomeratach dla dorosłych, w których uczą wszystkiego, na co tylko jest popyt, panuje jedna zasada - dyrektor zatrudnia nauczycieli według swojego uznania, byle spełniali podstawowe wymagania. Zatrudnia się więc wszystkich znajomych i przyjaciół króliczka. Oczywiście ja również uległem tej pokusie - w końcu byłem dyrektorem, miałem władzę. Zatrudniałem jak leciało - wszystkich swoich kumpli i kumpele. Niestety zatrudniłem kilka osób pochopnie. Moim głównym grzechem było zaufanie jakim te osoby obdarzyłem. Miałem nadzieję, że skoro zatrudniam najlepszych kolegów mogę im zaufać i nie muszę ich kontrolować jak małe dzieci. Okazało się co innego. Rolowali mnie na całego, wiec głównego prowodyra się pozbyłem.
Po mojej rezygnacji szkołę przejął nowy dyrektor, który nie omieszkał skorzystać z świętego "prawa króliczka" i nie podpisał umów z dwoma nauczycielami, zatrudniając swoich znajomych.
Jeden ze "zwolnionych" nauczycieli wpadł w taki szał, że zaczął pisać zażalenia prawie do samego Pana Boga, jaka to mu się krzywda stała - robiąc przy okazji z siebie totalnego kretyna...
Mnie zszokowało to zachowanie, ponieważ miałem jak dotąd o tej osobie bardzo dobre mniemanie, no ale cóż nie znałem jej aż tak dobrze. Jedna nauka jaka popłynęła, to to, że powinienem być bardziej ostrożny jeżeli chodzi o ufność wobec nowych znajomych... Niestety człowiek uczy się na błędach.
niedziela, 5 października 2008
1.9 Forum motoryzacyjne
Zaniepokojony unieruchomieniem mojej pięknej Renaty postanowiłem poczytać forum motoryzacyjne. Wpisując w wszechwiedzące Google objawy mojej Renatki naczytałem się wielu ciekawych rzeczy, ale najprawdopodobniej padł mi czujnik położenia wału - brzmi to dla mnie tak samo obco jak język niemiecki dla moich uczniów :D. Tym razem mam nadzieje, że będzie mniej bolało niż ostatnio. Jutro Renatka jedzie do "doktora". Za pralkę i kran wezmę się wkrótce ;-)
1.8 Prawo serii
Sam tego doświadczyłem. Pierwszy padł mi kran w kuchni, następnie pralka, a na końcu samochód. Wracając wczoraj z zakupów zapaliła się moja "ulubiona" lampka - lampka kontrolna oczyszczania spalin. Ostatnio jak zaczęła się palić naprawa kosztowała mnie 350 PLN, jestem ciekaw ile teraz ubędzie mi w portfelu... Niech mi nikt nie mówi, ze prawo serii nie działa...
środa, 1 października 2008
1.7 Jesień przyszła
Pada, ciągle pada... Nadeszła pora roku, którą lubię - mogę siąść wtedy wieczorem z książką, ciepłą herbatą - najlepiej z odrobiną cynamonu i sobie poczytać... Jesień sprawia, że zwalniam. Życie płynie jakby leniwiej, mam na wszystko czas. Lubie tę porę roku, ponieważ jest melancholijna. I co z tego, że pada. Mam dach nad głową. Zimno... to też nie problem. Jesień jest tajemnicza, magiczna. Uwielbiam jesień na Mazurach. Zresztą za półtora tygodnia jadę do krainy Kułaka...
Subskrybuj:
Posty (Atom)